piątek, 13 czerwca 2014

Czyjaś ignorancja



Ignorancja metodą obrony, która tylko odkrywa skalę niewiedzy. Gdy jednocześnie wszędzie kreuje się przekaz… o własnej otwartości i zrozumieniu.

Gdy człowiek staje się śmiesznym po wyborze metody, która wydaje się mu adekwatną do tego, z czym musi się konfrontować?



Czego się boi i na czym się nie zna K. Kuryło – redaktorka i założycielka „C. Feministycznego”?



Przeświadczenie o własnej otwartości na różne kwestie związane z feminizmem, i tym co mieści się w pojęciu kobieta – przytępia się, gdy przychodzi konfrontować własne przekonania, tą pozorną otwartość umysłu z czymś, co okazuje się być – zaskakujące! – niezrozumiałe (choć sądzę że to też uprzedzenie jakie dopiero musi się nauczyć zwalczać). Nagle staje przed dylematem, bo dotychczasowe przeświadczenia o tym jak wiele rozumie – daje się podważyć i to nie stosując przy tym żadnych wyszukanych metod. Padła przy próbie zrozumienia przesłania prostego tekstu, który ledwie coś sygnalizował. Dobre samopoczucie zgasło pod ciężarem dowodu o własnym niezrozumieniu kwestii o jakich czasem próbowała dyskutować, by w potrzebie odsunięcia nie miłego doświadczenia, i wymazania go z pamięci – zlekceważyć dane zjawisko, przekonana że gdy nie odda mu się należytego miejsca w przestrzeni publicznej (w tym na stronach internetowych do niej należących) – pozostanie w kategorii tych, które nie istnieją. Stosuje się taktykę ignorancji, i to jeszcze tą z gatunku naprawdę niesmacznych – gdy po prostu wybiera się milczenie, wskazując że z powodu braku wiedzy, nie jest wstanie odnieść się do określonego produktu (tekst). Jednocześnie jednak – świadome wykluczanie z ideologicznych pobudek pokazuje bardzo wyraźnie, że jednak (no właśnie!) stawia się na pozycji tej, która to co odrzuca traktuje jako coś co jest anty temu wszystkiemu co uznaje. Czyli naprawdę stoi na stanowisku – że dane zjawisko i sposób jego przedstawienia w krótkim tekście popularyzatorskim jest szkodliwy wszystkiemu, w czym próbuje się utożsamiać, widząc siebie przecież w roli kobiety, feministki, gdzie toczy boje o równość, wskazuje na ucisk danej płci, czy grup, w zasadzie głównie (jak się okazuje po stosunku do zlekceważonego tekstu) przez sam fakt bycia akurat kobietą. A dokładnie – ciskobietą.



Stosuje w swym podejściu taką taktykę – zaskoczona własną reakcją na zjawisko którego nie rozumie, pomimo dotychczasowego przekonania o swej otwartości i wiedzy – postanawia odepchnąć coś od siebie, czyli inaczej zamieść pod dywan, przekonana że nikt się nie dowie jaki standard promuje przy kontaktach z innymi, gdy dochodzi do wymiany korespondencji e-mailowej. Przeświadczona o ważnej roli jaką odgrywa na gruncie „walki” o uświadamianie społeczeństwa na gruncie feministycznym, poprzez fakt stworzenia pewnej inicjatywy internetowej – czyli „C. F.” stosuje podwójne standardy, jeśli tylko ma na celu bronić określonych poglądów które wyznaje, nie mając żadnych podstaw do tego, by prosty tekst popularyzatorski – oznaczyć – jako coś, co wymierzone jest w światopogląd jakim się posługuje.



Określone stanowisko wyraźnie wskazuje na to, że dla środowiska cisfeministycznego w Polsce, całkowicie obce jest zjawisko transseksualizmu. Stąd moja próba zasygnalizowania tekstem „Transfeminizm” (co wynika z tego że prywatnie temat transseksualizmu mnie interesuje) tego, co ignorowane głównie przez fakt nie interesowania się.

Istotne jest zaznaczyć przy tym jedną ważną kwestię – nieznajomość tematu, i brak potrzeby poszerzenia wiedzy o transseksualizmie, czy w końcu transpłciowości – skutkuje bezkrytycznym sięganiem po gotowe wzorce omawiające transseksualizm, czy transpłciowość – promowane szczególnie za pośrednictwem Fundacji Transfuzja. Taki to paradoks – że aktywistki feministyczne, które tworzą różnorakie analizy w temacie które ich interesują – całkowicie bezkrytycznie przejmują poglądy ze strony aktywistów i aktywistek spopularyzowanej Fundacji, jaka zawłaszczyła pogląd na temat transseksualizmu, czy transpłciowości. Jakakolwiek debata publiczna, w tym też na portalach internetowych, okazuje się być obarczoną pewnym uproszczeniem i promowaniem punktu widzenia Fundacji, która przecież stosuje bardzo wyraźnie przy pomocy swych aktywistów/aktywistek (założyciele Fundacji i współpracownicy) pewien standard myślenia.

Tym sposobem także K. Kuryło – nasiąknięta schematycznym odnoszeniem się do pewnych kwestii, a już szczególnie tych, którym bliżej się nie przygląda ze względu na brak zainteresowania nimi – jest w tym bezrefleksyjność – uznaje potrzebę stosowania się do „zaleceń” Fundacji Transfuzja, która ma określony pogląd na zjawiska jakimi próbuje się zajmować. Należy do osób, które są skłonne przychylić się do jakiegoś stanowiska tylko wtedy, gdy za daną osobą i jej wypowiedzią stoi oficjalna organizacja, czy jakaś znana jej postać, którą aprobuje z jakichś względów. Skoro otrzymuje tekst nie wspierany znanym nazwiskiem – nie ufa mu, tym bardziej, gdy odnosi się do zjawiska jakiego nie rozumie – niezrozumienie jednakże wynika wyłącznie z braku dobrej woli, zahamowanie i niechęć są formą dyskryminacji, którą przyswoiła sobie nieświadomie. No ale nie rozwijać się – to naprawdę kiepskie.



U siebie stosuje metodę ignorowania, nie dopuszczenia do publikacji – na innym forum miała szansę publikować i prowadzić polemikę. Właśnie m.in. ze mną… Zabawne.







(24 maj)

(…)

Wychodzę z pytaniem, otóż niedawno spłodziłam tekst który oznaczyłam tytułem „Transfeminizm”, z podtytułem: „Feminizm z perspektywy kobiet transseksualnych”. Który miałby na celu wprowadzić do polskiego dyskursu takie właśnie pojęcie: transfemiznim, nieznane na gruncie krajowym. Tekst byłby popularyzatorskim.

(…)

Czy Redakcja byłaby zainteresowana publikacją na stronie Codziennika?

Pozdrawiam

Klaudia Ewelkana





(25 maj)

Witam Szanowną Panią,

Jesteśmy zainteresowani/e publikacją Pani tekstu,
prosimy o przesłanie na adres mailowy Codziennika) (…).

Czekamy z niecierpliwością :)

Pozdrawiam serdecznie,
Kamila Kuryło 



(25 maj)

Dziękuję za odpowiedź.

Przesyłam plik (...).

Jeśli z jakichś względów tekst nie odpowiadałby Redakcji - prosiłabym także o odpowiedź, że nie chcecie go publikować. Czy ewentualnie przedstawienie jakichś uwag, w znaczeniu zastrzeżeń.

Pozdrawiam

(gdyby plik nie doszedł lub nie chciał się otworzyć proszę o kontakt)

 (…)


(3 czerwiec)

(…)

Pozwalam sobie się przypomnieć.

Mogę liczyć na jakąś reakcję?









[milczenie – odpowiedzią…]


ps
Sześć i pół miesiąca później (po wysłanym tekście) napisała do mnie, informując że artykuł ukaże się (zdaje się 17 listopad). Licząc na współpracę. 
Jednocześnie ukazał się na facebooku , gdzie rozgorzała dyskusja. Oczywiście zaraz znalazły się "prawdziwe" kobiety femininistki - które uznały że kobieta transseksualna nie ma prawa uważać się za kobietę i nigdy nie będzie im równa. Że mają się odwalić i nie oczekiwać że ich zdanie będzie cokolwiek znaczyć w debacie o kobietach... Około 22 listopada już tego wszystkiego nie było, razem z tekstem - wykasowano. Właścicielka strony uznała pewnie że jej "siostry" w końcu radykalne feministki przegięły, a ona starająca się walczyć o prawa kobiet, czy w ogóle równość, nie może pokazać się z takim czymś - gdzie lała się mowa nienawiści do kobiet transseksualnych. 
Usuwając cały wpis z artykułem - przegrała na polu - gdzie stara się występować w roli walczącej o jakieś prawa i o wolność. Nie potrafiła się przeciwstawić innym feministkom usuwając ich nienawiste teksty, więc wolała usunąc wszystko - udając że artykuł i komentarze nie istniały.

Na portalu CF znalazł się komentarz jakiejś dziewczyny rozumiejącej artykuł - ale także został usunięty, pozostawiono jakieś śmieszne kuriozum jakiegoś chłoptasia.

Kombinowanie - kończy się wcześniej czy później stratą. 
Dlatego istotne jest być konsekwentną - ale w tą drugą stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz